Napiszę krótko.
Wojciech Smarzowski w Wołyniu przedstawił Wielką Zwierzęcość gatunku dumnie zwanego ludzkim.
Kły, pazury, odbyt, libido i mnóstwo agresji, czasem uśpionej, acz tykającej jak bomba domowej roboty.
Wojna kumuluje stany drapieżne.
Daje wyżyć się, wykrzyczeć nieokiełznanej otchłani nie wiadomo z jakich powodów złem nazwanej.
Gdzie zło i dobro, tam człowieka brak.
Dwa guziki – czarny i biały.
I Bug – krwia płynacy,
Wołyń trupem przeorany,
wypatroszony,
nabity na pal,
ukrzyżowany,
zgwałcony,
koniem rozerwany
raz
po raz
bez górnolotnej idei.
Tak po prostu.
Z lubieżności zwierzęcia,
któremu trudno zaufać.