All my sins are Mortal.
Niejaki malarz Caravaggio miał gang prostytutek, które z lubością przedstawiał jako święte.
Wierni przez całe stulecia modlili się do wizerunku idolek – błogosławionych kurtyzan – niczym wspøłcześni chłopcy do gwiazd porno.
Żył i tworzył na ostrzu noża.
Bez kompromisów.
Z pasją.
Bez nadziei i bez strachu ….
Z wolności i wizji powstały arcydzieła bluźniercze i bezgrzeszne zarazem – obrazy upadku i cnoty – udręki i ekstazy.
Obrazy głębokie – pełne humanizmu.
Czy dziś ta wolność istnieje w sztuce?
Czy też artysta zamulony – zagubiony – pognębiony budowaniem CV, marzeniami o sławie a’la ostygłe zwłoki mistrzow – kuciem ambicji bez talentu – autopląsem z kanapką na Instagramie, bez kanapki, acz z veggie smoothie na Snapchacie i z kiliszkiem wina w towarzystwie małp z society na FB – wyzionął ducha (pneuma) permanentnie?
Nie zgadzam się na tę ordynarną nudę.
Tymczasem przyszło lato.
Nastał czas OLSNIEN I JASNOWIDZENIA.
NIECH ZYJE PSYCHOMAGICK!
AVE!