Ostatnio nie mam czasu zagłębiać się w social media, ale! wstąpiwszy w dziewiąty rok emigracji w Londynie, postanowiłam odświerzyć nieco pamięć i napisać o pra-początkach owej ideei, która doprowadziła mnie w słuszne miejsce.
‘Słuszne miejsce’ – tak o miejscu, ktore pokocha ‘Cię na zabój’ – z pełną wzajemnością – i jak ‘Sezam’ otworzy przed Tobą swe obfite wrota – mówiła mi raz nad szkaneczką mohito – zielonooka piękność z Hajfy, gdzieś w odmętach Brooklynu.
Często powtarzałam sobie jej słowa, nie rozumiejąc ich w pełni, aż stały się moim własnym doświadczeniem.
Od dziecka mialam słabość do Wielkiej Brytanii. Nienawidziłam konsumeryzmu, a jednak podstępem i szantażem zmusiłam babcię Krysię do zakupu albumu o Londynie w kiosku RUCHu. Miałam wtedy 5 lat – stawałam na baczność – kiedy z telewizora dobiegał sygnał programów wyprodukowanych przez Thames Television: jej ruchome logo: Big Ben – St.’s Paul Cathedral i Tower Bridge odbijające się w tafili Tamizy mamiło, hipnotyzowało mnie jak Kobra swą Ofiarę.
Potem, Londynem i jego wolnością uwodził mnie Freddie Mercury, został moim idolem, gdy skończyłam dwanaście lat. Kiedy umarł, podpaliłam swój pokój gromnicą z chrztu świętego. Moja Rebelia skończyła się jednak prześladowaniem. Małe miasteczka nienawidzą kolorowych ptaków, bo nie znają ich mowy. Mowę ptaków znali w owym czasie drobni kryminaliści, miłośnicy heavy metalu i szatana, którzy w odróżnieniu od porządnych ludzi, mieli zasady. Spuścili porządny wpierdol moim prześladowcom, a ja w ramach rewanżu zaprosiłam ich na piwo do ‘nieżyjacego’ już baru Kufelek. Mimo niespełna czternastu lat miałam gest, i to bardzo solidny. ‘Happening’ ten, zaowocował próbą zawieszenia mnie w obowiązkach ucznia Szkoly Podstawowej nr. 1 w Gostyninie. Biba odbyła się w prawdzie po trzynastej, ale w palącym słońcu i przy pełnej widowni, powracających ze szkoły nauczycieli i uczniów.
CDN.
Monika K. Adler
Londyn,
2-4.08. 2020




